Wychodzenie ze swojej strefy komfortu – czy naprawdę o to chodzi w rozwoju?

Odnoszę wrażenie, że coraz częściej słyszymy w przestrzeni społecznej o korzyściach płynących z „wychodzenia ze strefy komfortu” – zarówno w kontekście rozwoju osobistego, osiągania sukcesów zawodowych, jak i dbałości o zdrowie psychiczne. W powszechnym rozumieniu oznacza to świadome podejmowanie wyzwań, które znacznie wykraczają poza nasze codzienne przyzwyczajenia, rutynę czy poziom umiejętności. Tylko czy rozwój naprawdę “lubi”, gdy dzieje się dużo, szybko i nagle?
W tym artykule chciałabym przyjrzeć się psychologicznym aspektom „wychodzenia ze strefy komfortu” oraz temu, jak świadome zarządzanie procesem zmiany może wspierać nasz wzrost.
Czym jest strefa komfortu?
Tzw. strefę komfortu możemy rozumieć jako „obszar” naszej aktywności, w którym czujemy się bezpiecznie, pewnie i stabilnie. To nasze codzienne nawyki, rutyny oraz działania, które nie wymagają przekraczania dotychczasowych przyzwyczajeń. Z jednej strony taka przestrzeń może dawać nam poczucie bezpieczeństwa lub kontroli, ale jednocześnie – jeśli składające się na nią wzorce zachowań przestały nam służyć – może przysparzać trudności w innych obszarach życia.
Obserwuję, że w społecznym obiegu funkcjonuje przekonanie, że pozostawanie w tzw. strefie komfortu oznacza utrzymywanie się wyłącznie w granicach tego, co znane i przewidywalne, a to ogranicza rozwój osobisty i może prowadzić do stagnacji i poczucia braku spełnienia, a zatem bez wychodzenia z niej nie ma rozwoju. Nie mogę się jednak z tym zgodzić. Z mojej wiedzy i praktyki terapeutycznej wynika, że zmiana to proces, który “lubi” powoli – nie za mało, ale i (przede wszystkim!) nie za dużo.
Lepiej wolniej niż szybciej – dlaczego?
Te wzorce, które chcesz zmienić, z jakichś powodów są właśnie takie, a nie inne – nie wzięły się znikąd, nauczyłaś/eś się ich w toku doświadczeń. Te schematy, które obecnie Cię “uwierają”, kiedyś były Ci prawdopodobnie potrzebne, do przetrwania w jakichś trudnych warunkach. Zatem reagujesz w pewnych sytuacjach w taki, a nie inny (dobrze wyuczony) sposób, ale kontekst Twojego życia się zmienił i okazuje się, że te strategie, które kiedyś były bardzo potrzebne, teraz przestały Ci służyć. Dlatego właśnie zmiany są tak wymagające emocjonalnie – bo zachodzą w tych obszarach, w których to, co kiedyś działało, dziś przysparza nam trudności – a więc w obszarach, które niegdyś były bardzo ważne.
Zatem gdy chcemy “za szybko”, to do głosu dochodzą strażnicy obecnego systemu – lęk, utrwalone schematy – które z całych sił chcą bronić starych struktur (pamiętając, jak istotne były one do przetrwania trudnych warunków). Kiedy chcemy wprowadzić zmianę, chodzi więc o to, by działać w takim tempie, aby Ci obrońcy nie zorientowali się, że zaczynamy oddalać się od “starego” – czyli powoli, przesuwając się ku “nowemu” centymetr po centymetrze.
Cierpliwości
No właśnie – centymetr, po centymetrze. Zmiana to proces, który potrzebuje czasu i odpowiednich warunków do wzrostu – to dlatego dzieci najpierw uczą się siadać, później wstawać, a dopiero później chodzić; to dlatego najpierw uczą się rozpoznawać litery, później łączyć je w sylaby, a dopiero później płynnie czytać. Ponieważ każdy z tych mniejszych kroków jest równie ważnym składnikiem fundamentu, a to solidny fundament stanowi o stabilności i trwałości powstałej na nim budowli.
Przypomnij sobie, ile czasu ćwiczyłaś/eś w sobie ten stary wzorzec. Nie oczekuj od siebie, że ot tak, na pstryknięcie palca zmienisz tak długo praktykowany, regularnie ćwiczony i utrwalany schemat. Wyobraź sobie, że przeorganizowałaś/eś swój pokój i zmieniłaś miejsce położenia różnych rzeczy w szafkach. Prawdopodobnie przez jakiś czas będziesz w pierwszym odruchu sięgał/a w stare miejsca (a tym bardziej im w większym pośpiechu lub silniejszych emocjach będziesz) – to normalne. Nasz umysł kieruje się zasadą ekonomii – automatyzuje powtarzalne procesy. To nie znaczy jednak, że nie możesz nauczyć się nowego układu pokoju, ale minie trochę czasu, zanim zaczniesz poruszać się po nim równie swobodnie co po starym.
Zatem, czy zmiany “lubią” zadziewać się poprzez nagłe i wielkie przewroty? Nie. Zmiany “lubią” powoli, krok po kroku, z cierpliwością.
Autorka: Weronika Stachowiak