Siedzę tak siedzę i patrzę na pustą kartkę. Terminy wirują wokół głowy, przyjazne zachęty ,,napisz coś od serca,, nie pomagają. Moja przyjaciółka depresja to potężna siła. Dopilnowała, żeby moja głowa była dziś idealnie pusta. Nie ma w niej nawet sznurka łączącego uszy jak w seksistowskich kawałach o blondynkach. Mąż podpowiada, że mam się poradzić sztucznej inteligencji. Sztuczna inteligencja informuje mnie, ze jako Asystentka Zdrowienia jestem programem komputerowym, który ma wspomóc samopoczucie i poprawić dietę klienta. Przeprasza mnie również, że nie może bardziej rozwinąć tematu. Cudownie, jestem więc zdana na siebie. Pisanie jest takie bolesne. Człowiek kreśli połowę tego co napisał. Ma jednak głos, a głos Asystentki Zdrowienia jest potrzebny. Siedzę więc dalej, ale rozglądam się wokół. Po prawej rzędem 3 kubki z wodą kawą i herbatą. Po lewej stosik faktur i notatek. Przede mną dwa zające wielkanocne. Dostrzegam małego pająka przeciskającego się przez szparę w oknie. Za oknem huczy wiatr i zacina deszcz. Dochodzę do zaskakujących wniosków. Nie jest ze mną tak źle skoro widzę tyle detali. Słyszę i czuje co się dzieje naokoło. Nie zawsze tak było. Przypominam sobie długie miesiące leżenia w łóżku i tępego patrzenia na girlandę bożonarodzeniową nad oknem. Samotnego leżenia. Mam ciary. Chociaż może to i dobrze, bo gdyby w domu była moja rodzina to takie leżenie byłoby torturą średniowieczną. Więc momentami moja depresja była tak jakby luksusowa.
Do czego jednak zmierzam Drogi Przyjacielu/Przyjaciółko? Ano do tego, że gdybym wtedy wiedziała, w tym mroku i malignie, że może do mnie przyjść Asystentka Zdrowienia i posiedzieć tak ze mną, bez osądzania mojego stanu, umawiałabym się od razu. Konia z rzędem temu kto by mi o tym powiedział! Jakie to mogło być komfortowe. Leżę sobie bezpiecznie, koło łózka siedzi Asystentka Zdrowienia i coś sobie czyta. Nie musiałybyśmy rozmawiać. Tylko być. Może gdybym się odważyła usiadłybyśmy przy stole i wyżaliłabym się przy kawie. A może Asystentka Zdrowienia powtarzałaby przez bitą godzinę te wszystkie dobre rzeczy, które usłyszałam od rodziny i psychologa? Coś wspaniałego. Uznałabym, że jej ,,to minie,, jest bardziej wiarygodne niż w ustach innych osób, które mówiły to przecież z troską, ale to jednak coś innego. Asystentka Zdrowienia jest żywym dowodem, że kryzys da się przezwyciężyć a życie z zaburzeniami psychicznymi może być dobre. Taki piękny oksymoron. Lubię też określenia moich klientów : ,, z każdego błotka da się wytaplać,, lub ,, czas i tak minie, chodźmy na spacer,,. Samo życie.
To jest właśnie doświadczenie z którym może Cię odwiedzić Asystentka Zdrowienia. Nie musisz się przygotowywać na takie spotkanie. Wystarczy tylko być i chcieć. Jeśli jesteś w kryzysie to Chciej! Brzmi może trochę desperacko, ale podejrzewam, że o mnie jeszcze nie słyszałeś/aś. Stąd te duże literki. Nie warto się męczyć samemu. To wbrew ludzkiej naturze. W jakiś sposób męczymy się wszyscy. Obecny świat, jak mówi znany psychiatra Gabor Maté jest anormalny. Jest za szybki, za brutalny w swoich wymaganiach, za głośny, Kryzys, wypalenie, depresja są naturalnymi reakcjami na ten stan. Nie ma się czego wstydzić. Warto szukać pomocy. Każde koło ratunkowe jest ważne. Często spotkanie z Asystentką Zdrowienia to pierwsze takie koło ratunkowe. Jestem taka jak Ty. Raz na wozie, raz pod wozem. Dzięki naszym spotkaniom, możemy wszystko sobie budować i układać na spokojnie, ale do przodu. Do zobaczenia.