W środowisku coachów, trenerów czy terapeutów usłyszeć czasem można stwierdzenie, że coaching to taki złodziej, który z różnych dziedzin podkrada pasujące do niego elementy. I chyba trudno się z tym poglądem nie zgodzić. Wszak coaching czerpie z różnych nurtów terapii, czerpie z neurobiologii, z nauk społecznych, z mądrości Wschodu, sięga również do sportu. W rozważaniach na temat coachingu zwykle wspomina się – choć nie specjalnie dogłębnie – jaki związek ma z filozofią, szczególnie starożytną. Jedna z największych mądrości zachodniej cywilizacji, wyryta u progu świątyni w Delfach, brzmi poznaj samego siebie (gnothi seauton). Trudno o bardziej bezpośredni kontekst do tych form pomocy, które w swych podstawowych założeniach postulują właśnie ideę samopoznania i mądrości klienta.
Po indywidualny proces rozwojowy sięga dziś coraz więcej osób. Wynika to nie tylko z oczekiwań, które stawia nam coraz szybciej pędzący świat, ale także z czysto ludzkiej – wewnętrznej – potrzeby zatrzymania się, zastanowienia się, wzięcia spokojnego oddechu. Bo przecież już za moment wracamy do codziennego biegu, biegu nierzadko z przeszkodami.