Co z moim umysłem jest nie tak, że przysparza mi tyle cierpienia?
Zacznę od odpowiedzi – otóż, to całkiem NORMALNE.
Przytoczę na początek pytanie dotyczące filozofii patrzenia na ludzkie cierpienie, które na jednym z warsztatów zadał uczestnikom Paul Gilbert – twórca terapii skoncentrowanej na współczuciu – brzmiało ono mniej więcej tak:
Czy ktokolwiek z nas zdecydował świadomie, żeby urodzić się z dwoma rękoma? Czy ktoś z nas wybrał sobie, że ma oczy, którymi widzi? Czy ktoś wybrał sobie umysł/mózg taki jaki właśnie ma?
Odpowiedź brzmi: „nie”. Jako ludzie zostaliśmy po prostu odgórnie wyposażeni w dokładnie to co mamy, a pretensje zgłaszać możemy do ewolucji. Psychologowie ewolucyjni mówią wprost, że ten kto wiedział „na 100 procent” – przetrwał, zatem warto zapamiętać, że nasz umysł NIE LUBI NIE WIEDZIEĆ. Dlaczego w takim razie najlepiej wyłapujemy to co negatywne i zapamiętujemy lepiej niż to co pozytywne, jak gdyby nasze umysły były zaprogramowane do szukania dziury w całym? Otóż, to nas chroni przed zagrożeniem, sprawia, że jesteśmy bezpieczniejsi, że wiemy co należy omijać. Podsumowując – zdrowy umysł często przysparza człowiekowi cierpień, dbając o jego bezpieczeństwo i choć cierpienie nie zawsze nam służy, jest ono powszechne i normalne.
Normalne procesy psychologiczne, zachodzące w normalnym umyśle, łatwo stają się destrukcyjne i prędzej czy później przysparzają psychologicznego cierpienia.
– Russ Harris
Czytaj także: Czy da się przeżyć życie bez cierpienia i dlaczego odpowiedź brzmi: nie? , Pomoc psychologiczna Poznań
Czyli co, mam akceptować absolutnie wszystkie myśli?
Akceptowanie zawsze i w każdych okolicznościach wszystkich swoich myśli i uczuć byłoby sztywne i zupełnie niepotrzebne – pamiętajmy, że żadna skrajność nie jest dobra. Russ Harris wymienia dwa przypadki, w których terapia ACT opowiada się za akceptacją:
- kiedy kontrola myśli i uczuć jest ograniczona lub niemożliwa;
- kiedy kontrola myśli i uczuć jest możliwa, ale stosowanie tej metody pogarsza jakość życia.
Czytaj także: A-na-nas patrzą – czyli o rozwoju nie tylko innych, ale także własnym
Wiem już, że to normalne, ale co dalej?
Kluczowe stwierdzenie warte zapamiętania – to nie treść myśli jest problemem, a nasz stosunek do niej. Jeśli Twoją uporczywą myślą jest myśl „jestem gruba/y” albo „jestem złym pracownikiem”, bolesnym jest to, kiedy traktujesz tę myśl jako prawdę absolutną, coś najważniejszego co wymaga pełnej uwagi, coś co jest zagrożeniem, które musisz wyeliminować. Wyobraź sobie, że mimo pojawienia się takiej myśli masz poczucie, że z pewnością Ci ona nie zagraża, że nie musi być prawdziwa, że to jedynie słowa i obrazy w Twojej głowie, a nie to co dzieje się w świecie fizycznym. Czy nie wydaje Ci się, że ta myśl staje się wówczas mniej bolesna? To właśnie dlatego, że rani nas nie treść, a nasze stosunek do danej myśli.
Kiedy zdamy sobie sprawę z tego, że trudne i bolesne myśli są czymś co może przyjść znienacka, czemu możemy nie zapobiec, na co nie mamy wpływu, co jest sytuacją normalną i powszechną (i jak już ustaliliśmy – adaptacyjną), być może łatwiej będzie nam przekonać się do tego, że nie ma sensu walczyć z wiatrakami, a warto skupić się nad tym, na co mamy wpływ, a więc na naszym stosunku do danej myśli, na tym, ile uwagi jej poświęcamy, na szukaniu sposobów, które pozwolą nam nie dać się zaabsorbować przez uporczywą myśl. Wtedy nasze wysiłki będą miały realną szansę powodzenia, ponieważ będziemy próbowali uporać się z czymś co jest w naszym zasięgu, ponadto naszą energię pożytkować będziemy na rzecz wypracowania strategii, które będą dla nas użyteczne, zamiast koncentrować swoją uwagę na myśli, która pochłania nas w całości, a użyteczną z pewnością nie jest. Podsumowując – zamiast zużywać swoją energię na koncentrowanie się na uporczywej myśli, wykorzystaj ją do wypracowania użytecznych sposobów, które pozwolą Ci nie dać się zaabsorbować w całości, kiedy następnym razem myśl taka się pojawi.
Autorka: Weronika Hyla
Bibliografia:
Harris, R., (2019). Zrozumieć ACT. Terapia akceptacji i zaangażowania. Sopot: GWP