Wewnętrzna mądrość naszych blizn w modelu IFS
„Jeśli jesteście podobni do mnie, daleko Wam do ideału”
dr Richard Schwartz
Czym jest terapia metodą Systemu Wewnętrznej Rodziny? SWR (z ang. IFS Internal Family Systems) to obecnie jedna z najbardziej popularnych metod psychoterapeutycznych. Jest to podejście niepatologizujące, dzięki któremu możemy uleczyć nasze własne blizny poprzez wsłuchiwanie się we własne wnętrze, w nasze różne „części” – uczucia i myśli. Uleczenie pozwala nam uzyskać lepszy dostęp do naszej wewnętrznej siły, mądrości, naszego najcenniejszego zasoby jakim jest JA.
„Aby móc się cieszyć wewnętrzną stabilnością i dobrostanem, wynikającym z wypracowanego bezpiecznego przywiązania, jednostka musi przyjąć wszystkie swoje części – od nadąsanej, powściągliwej nastoletniej części uciekającej, przez przymilną, niewinną część pragnącą bliskości, wiecznie przygnębioną i zrezygnowaną część uległą, cichą przerażoną część zamierającą w bezruchu po część walczącą która „jeńców nie bierze”. Kiedy pacjent potrafi już dostrzec coś wartego obdarzenia miłością w każdej ze swoich części, w jego wewnętrznym świecie zaczyna zachodzić przemiana.”
Janina Fisher
Przez większą część swojego życia miałam na swój temat jedną przewodnią opowieść: mam niskie poczucie własnej wartości. Wszystkie moje trudności bardzo łatwo było mi sprowadzić do tej narracji o sobie: lękam się wyzwań, boję się oceny, jestem nadwrażliwa, nie jestem warta. Z czasem rozumiałam źródło mojej „skazy”, które nie trudno było odnaleźć w przeszłości. I tak latami żyłam w poczuciu, że taka już właśnie jestem (czyli nie taka jaka powinnam), i te przekonania z przeszłości mocno kierowały moim życiem np. nigdy nie robiłam planów na przyszłość gdyż planowanie przyszłości, stawianie sobie celów wiązało się dla mnie z ryzykiem ich nieosiągnięcia. Znacznie łatwiej więc było mi ich nie robić, tym bardziej że można to wytłumaczyć modnym obecnie trendem aby żyć tu i teraz, a nie pogonią za nieuchwytnym bytem. Doszłam jednak do punktu, w którym poczucie ograniczenia przez moje lęki było tak uciążliwe że zaczęłam szukać pomocy. Własna psychoterapia była i jest dla mnie kluczowym punktem zwrotnym. Oprócz swojej terapii (która też jest kluczowym elementem w stawaniu się psychoterapeutą) bardzo istotną rolę w moich poszukiwaniach odegrał model System Wewnętrznej Rodziny (z ang. IFS czyli Internal Family Systems). Gdy nie możemy zmienić przeszłości, a przeszłość wciąż odgrywa się w teraźniejszości w naszym zachowaniu, to co możemy zrobić, to stworzyć nowe zakończenie dla starych historii, tak żeby nie być dłużej więźniem swojej przeszłości. Żeby to zrobić najpierw musimy zrozumieć swoje trudności, ich źródło (czasem dostęp do dawnych wspomnień jest na tyle zablokowany, że nie jest to możliwe, ale nie uniemożliwia to pracy) by później zbudować ze sobą nową, opartą na zaufaniu i miłości własnej relację. Ta droga bywa kręta, trudna i żmudna, jednak odzyskanie kontaktu ze sobą jest najpiękniejszą nagrodą za podjęty wysiłek.
Czym jest System Wewnętrznej Rodziny?
Internal Family Systems (System Wewnętrznej Rodziny) to model terapeutyczny stworzony przez psychoterapeutę systemowego dr Richarda Schwartza. Jest to podejście bazujące na pracy doświadczeniowej i polega na prowadzeniu dialogu przez Klienta ze swoimi wewnętrznymi częściami. Terapeuta towarzyszy Klientowi pomagając mu w tym procesie (prowadzi go). Wykorzystuję to podejście w swojej pracy zawodowej i jest ono szczególnie bliskie mojemu sercu, gdyż pomaga mi rozumieć mój wewnętrzny świat uczuć, myśli, doznań cielesnych i być częściej w kontakcie ze swoim JA. Praktykowanie IFS polegające na rozmowie z własnymi częściami pomaga mi lepiej zrozumieć siebie, zbudować wewnętrzne zaufanie do siebie i w efekcie być swoim własnym przewodnikiem.
Jaka jest twoja opowieść na swój temat?
Często mówimy o sobie że jesteśmy jacyś np. jestem nieśmiała, jestem nadwrażliwa, jestem mało pewna siebie, jestem niewystarczająca, jestem nieciekawa, jestem głupia, jestem próżna, jestem gaduła, jestem niedobra…Tak jakby w tym zdaniu znajdowała się cała prawda o nas, jakby można było ją ująć w jednym lub kilku przymiotnikach lub rzeczowniku. A gdyby tak mówić do siebie/o sobie od dziś inaczej? Czasem myślę o sobie (Czasem pojawia mi się myśl że…), albo Z jednej strony czasem myślę/czuję że..a z drugiej…
Różnorodność umysłu
System Wewnętrznej Rodziny zakłada, że każdy człowiek od urodzenia składa się z wielu różnych części (subosobowości), które pomagają nam funkcjonować w życiu i pełnią różne role (w przeciwieństwie do założenia, że mamy jedną w miarę stabilną osobowość). Oprócz części, każdy człowiek ma w sobie tzw. JA (Self), niezniszczalną, mającą moc uzdrawiania nas samych. Gdy mamy dostęp do naszego JA pozostajemy w stanie, który charakteryzuje się odczuwaniem: spokoju, ciekawości, jasności, połączenia, kreatywności, pewności siebie, odwagi. Części i Self można przyrównać do czosnku. Czosnek zbudowany jest z wielu części i środka czyli naszego JA (którego nie widać gdy czosnek jest posklejany). Żeby dostrzec środek, musimy najpierw zobaczyć jego części i porozdzielać je od siebie. W metodzie IFS chodzi o to, żeby poznać wszystkie części w nas mieszkające, skąd pochodzą, jakie role zostały im przypisane, co dla nas robią i dlaczego robią to co robią. Już sama myśl, że nasze wstydliwe agresywne, zaborcze, odpychające lub pogardliwe myśli i uczucia pochodzą od jakiś części, a nie stanowią o naszej całej naturze i że jest w nas współczujące, spokojne, pewne siebie i odważne JA, które może pomóc naszym częściom uwolnić się od swoich ról i zmienić się, przynosi ulgę, większe zrozumienie dla siebie i nadzieję.
Czym zatem są nasze wewnętrzne części?
Zazwyczaj dają o sobie znać poprzez przekonania, myśli, głosy pojawiające się w naszej głowie, silne, intensywne emocje czy też doznania z poziomu ciała (np. krytyczne myśli, wobec siebie lub innych, silne emocje, zachowania przemocy fizycznej czy emocjonalnej, poczucie przytłoczenia lub impuls żeby najeść się, napić, odciąć się od nieprzyjemnego doznania poprzez zakupy, pracę, jedzenie). Jedno z ważniejszych założeń mówi o tym, że nie ma złych lub dobrych części, wszystkie części są mile widziane. One po prostu są i każda z nich chce nam jakoś pomóc, chce przed czymś ochronić. Dlatego też celem nie jest pozbycie się części, które na pierwszy rzut oka nam nie służą, albo wręcz zagrażają naszemu życiu lub zdrowiu. Chcemy je przede wszystkim najpierw poznać, zrozumieć, nawiązać z nimi relację.
Podróż do JA
Każdy człowiek rodzi się z mądrością wewnętrzną, która w IFS nazywana jest SELF (JA). Ma ona właściwości leczące, uzdrawiające. Gdy umiemy odkleić się, zdystansować od naszych części, gdy umiemy mieścić je w sobie, wytrzymywać dyskomfort rozumiejąc, że uczucie to pochodzi od części i nie mieszać się z ich emocjami (lub umiemy się odmieszać), przewodzi wtedy nami energia JA, jesteśmy spokojni, zaciekawieni, odważni, potrafimy odczuwać współczucie wobec siebie, kreatywni, obecni, pewni siebie, mamy jasność tego czego potrzebujemy, mamy „otwarte serca”. Jesteśmy jak okręt płynący po oceanie życia, czasem spokojnym i w promieniach słońca, a czasem w ulewnym deszczu i pośród fal burzliwych emocji. Im częściej jednak kapitanem naszego okrętu jest energia JA, fale lęku, złości, smutku, które są i będą częścią życia, nie będą dla naszego okrętu zagrożeniem nie do pokonania. Energia Ja pozwoli nam wówczas zwolnić hamulce, doświadczyć fali i ponownie wrócić do równowagi. Celem pracy z częściami jest przywrócenie za ster naszego jachtu nasze Self, energię JA, tak aby to ona stała się przewodnikiem naszej wewnętrznej rodziny.
Uwięzieni w przeszłości
Wiele naszych części niesie ciężary doświadczeń z przeszłości w postaci bolesnych uczuć czy przekonań, w które uwierzyły najczęściej dawno temu np. Jestem głupia, Nie jestem ważna, Zostanę sama. Muszę być silna. Muszę być grzeczna.. W toku naszego życia (najczęściej w dzieciństwie, lecz również w okresie dorastania lub w dorosłości) wielu z nas (może i nawet wszyscy) doświadczyło wielu trudnych, traumatycznych sytuacji, wiele naszych potrzeb nie było zaspokojonych np. potrzeba poczucia bezpieczeństwa, potrzeba bycia akceptowaną, potrzeba bycia dostrzeganą, potrzeba autonomii. Niektórzy żyli w lęku o swoje życie, inni byli zawstydzani, niedoceniani, niezauważani, zaniedbywani, ich granice były stale przekraczane. Żeby poradzić sobie wtedy z tamtymi trudnymi doświadczeniami musieliśmy się jakoś przystosować, znaleźć sposób, który pomógł nam wtedy przetrwać. Nasze części, chcąc ochronić nas przed cierpieniem, nauczyły się różnych sposobów reagowania na realne zagrożenie (z perspektywy dziecka poczucie bycia nieakceptowanym lub akceptowanym pod warunkiem jest realnym zagrożeniem, gdyż dziecko zrobi co w jego mocy by zadowolić najważniejszą osobę w jego życiu) i opanowały je do perfekcji. Te strategie przetrwania na stałe weszły do repertuaru naszych zachowań. Aby być w relacji z najważniejszymi dla siebie osobami (najczęściej rodzicami) nasze części przyjęły na siebie różne role np. grzecznej dziewczynki, która gdy przynosi dobre stopnie, nie wyraża złości i potrafi wyczuć nastrój rodziców (skanując w napięciu stale atmosferę panującą w domu) spełnia ich oczekiwania i może z ulgą odetchnąć na chwilę. Taka dziewczynka wygnała bardzo ważną część siebie, część złoszczącą się, dbającą o swoje granice, dającą energię by sięgać po swoje i w życiu dorosłym jest uległa, szuka bliskości wchodząc w różne relacje i potwornie obawia się gdy nie spełnia oczekiwań innych osób. Jej części w trosce o nią nauczyły się podporządkowywania, ucieczki przed trudnościami, wykształciły silne głosy krytyczne, wszystko w trosce o to, żeby już nigdy nie czuła, że jest nie dość dobra, niewystarczająca, zbyt mało inteligentna czy zbyt uczuciowa. W zależności od tego, jakie zachowania, sposoby reagowania, jakie uczucia okazywane w dzieciństwie nie były „bezpieczne”, najpewniej to one zostały wygnane, a inne części weszły w rolę ochroniarzy dbających o to, żebyśmy już nigdy nie poczuli tamtego zagrożenia.
Główną zatem rolą części jest ochrona nas przez ponownym zalaniem tymi bolesnymi uczuciami, których dawno temu doświadczyły młodsze zazwyczaj części, najczęściej dziecięce. IFS wprowadza rozróżnienie na części wygnane (tzw. wygnańcy), które doświadczyły bólu cierpienia i części chroniące nas przed ponownym cierpieniem części wygnanych czyli ochroniarzy (tzw. menedżerowie i strażacy). Menedżerowie to części ochronne, które są odpowiedzialne za nasze codzienne funkcjonowanie. Są z nami tak często (w postaci myśli, przekonań, odczuć), że bardzo często uznajemy, że tacy właśnie jesteśmy (mówimy wówczas o zmieszaniu się z tą częścią). Słuchamy ich, stosujemy się do ich nakazów, jednocześnie czasem jesteśmy nimi zmęczeni, zwłaszcza gdy czujemy się przez nich przymuszani. Menedżerowie starają się np. kontrolować wrażenie jakie wywieramy na innych np. rodzicach, szefie, znajomych, partnerze, dzieciach i to oni podpowiadają nam narrację o tym jaka powinnam być, jak mam się zachowywać np. jestem sympatyczna, jestem pracowita, jestem silna. Moi głośni menedżerowie dają o sobie znać w postaci wewnętrznego przymusu, aby pożytecznie wykorzystać każdą wolną chwilę, czasami słyszę ich krytyczny głos oceniający moją pracę. Już wiem, że ta krytykująca i hamująca mnie część, choć na pierwszy rzut oka sprawia mi wiele kłopotów, chce tak naprawdę ochronić mnie przed odrzuceniem, opuszczeniem, upokorzeniem. Lista moich menedżerów jest długa, zachęcam każdego z was do zapoznania się z waszymi częściami.
Przykładowi menedżerowie mogą dawać o sobie znać w postaci:
bycie agresywnym, wycofywanie się, osądzanie, kontrolowanie, opiekowanie się, narzekanie, wewnętrzne krytykowanie, bycie perfekcjonistą, racjonalizowanie, analizowanie, intelektualizowanie, bycie biernym, bycie nieufnym..
Jak poznać swoje wewnętrzne części?
Żeby rozpoznać swoje części ochronne zastanówcie się jak brzmiały niepisane zasady rodzinne panujące w waszych domach dotyczące wyrażania złości, słabości, spontaniczności, strachu, niezależności i autonomii? Co było pochwalane w waszym otoczeniu, za co byliście karani, kiedy doznawaliście upokorzenia, czuliście przerażenie czy opuszczenie? I co wtedy robiliście z tymi doświadczeniami, co doradzali wam inni? Innymi słowy jakim musiałeś być, co musiałeś robić żebyś nie czuł tego wszystkiego? Nasza kultura wciąż jeszcze wysławia pogardę dla słabości, pozytywne myślenie w myśl maksymy „Co nas nie zabije to nas wzmocni.” Zapominamy jednak o koszcie jaki ponosimy w skutek takiego traktowania siebie i innych. Gabor Mate, kanadyjski lekarz, terapeuta i osoba, którą bardzo cenię za swoją pracę, przyrównuje rany emocjonalne do blizn. Gdy się skaleczymy, boląca rana się zabliźnia. Blizna ma jednak to do siebie, że nie jest elastyczna, nie rozwija się, nie rośnie, nie zmienia się. Podobnie jest z naszymi wygnanymi dziecięcymi częściami. One również zostały zamrożone w przeszłości, odgrodzone od nas, samotne, przestraszone, zawstydzone. Nasze pozostałe części ochronne ciężko pracują żebyśmy nie mieli do nich dostępu. Jednakże co jakiś czas słyszymy głosy dobiegające z piwnicy pod postacią emocjonalnego bólu. Jeśli wygnaliśmy bezradność, bezsilność, w sytuacji utraty wpływu, kontroli, mogą wkraczać do gry np. części agresywne, krzyczące i straszące innych, byle tylko nie dotknąć tamtego bólu, byle go zagłuszyć, daleko od niego uciec.
Po co próbować tego podejścia?
Wielu z nas nie jest świadomych tego, jak dźwigane przez wygnańców obawy o przetrwanie lub poczucie braku wartości, poczucie bycia niewartym kochania kieruje naszymi wyborami życiowymi, skłania do wchodzenia w relacje które nam nie służą, do ciągłego szukania potwierdzenia i uznania w oczach innych. Sama świadomość, tak jak to było w moim przypadku, też nie była wystarczająca żebym mogła żyć tak jak chcę. Jeśli uwierzyłam w to, że nie jestem wystarczająca i wygnałam to przekonanie, będę np. nieustannie się kształcić, będę kupować kolejne książki, szkolenia, studia lub będę wchodziła w związki z mężczyznami, przy których blasku będę chciała się ogrzać by poczuć namiastkę utraconego bezpieczeństwa, miłości. Uczucie wstydu, lęku przed odrzuceniem będzie wybrzmiewać co rusz pod postacią niepokoju, jakiegoś doznania z ciała dopóki nie zostanie przeze mnie poznane, dopóki nie odbuduję zaufania do swojego JA.
Richard Schwartz w swojej książce tak opisuje swoich wygnańców „Nienawidziłem części, które czuły się skrzywdzone, i starałem się je wygnać tak, żebym mógł to „przyjąć na klatę” jak inni chłopcy (..). Wygnańcy (..) początkowo skrzywdzeni traumą, są następnie atakowani za swoją słabość przez części ochronne. W końcu skazujemy ich na dożywocie i zamykamy w wewnętrznych lochach”.
Na czym polega uwalnianie części z dźwiganych ciężarów?
Najważniejsze przesłanie terapii IFS zakłada, że wszystkie części są mile widziane. Każda pojawiająca się myśl, emocja ma sens, jest ważna i niesie nam jakąś informację. Nauka akceptowania, uznawania części jest niejednokrotnie trudna i trwa.
Skutkiem doświadczeń traumatycznych jest poczucie samowyobcowania, odcięcie od JA, utrata łączności JA z częściami związanymi z doświadczeniami traumatycznymi. Chcąc uleczyć traumatyczne rany, musimy na nowo odbudować wewnętrzne bezpieczne przywiązanie („przywiązanie oparte na wypracowanym poczuciu bezpieczeństwa”). Pierwszym krokiem na tej drodze jest nauka Klienta obserwacji własnych części, przyjmowania wszelkich niepokojących myśli, uczuć, reakcji somatycznych jako komunikatów nadawanych przez części związane z traumą. W efekcie Klient zaczyna postrzegać pojawiające się wewnętrzne doświadczenia jako przejawy uczuć żywionych przez części zamiast uznawać wszystkich emocji, głosów za „swoje”. Klient odczuwając np. strach przed wystąpieniem publicznym zaczyna opisywać go np. Jakaś część mnie boi się. Zaczyna również dostrzegać wewnętrzne konflikty między częściami, które jak w prawdziwej rodzinie, nierozpoznane, nienazwane rodzą dodatkowe napięcie. Dzięki uważnej obserwacji wnętrza, Klient ma okazję odmieszać się od części i zyskać poczucie „jestem tu” i „część bojąca się” jest tu. Z pomocą terapeuty Klient uczy się zauważać i łączyć pojawiające się uczucie lub myśl z doznaniem w ciele np. uciskiem w klatce piersiowej, tak aby nauczyć się dobrze rozpoznawać i integrować w sobie sposoby, w jakie części dają o sobie znać. W kolejnym kroku staramy się w zaciekawieniu poznać nasze części, odbywając z nimi rozmowę, tak jakbyśmy rozmawiali z żywą, prawdziwą osobą. Rozmowa, w której terapeuta towarzyszy Klientowi, polega na zadawaniu swoim częściom pytań typu.
Co chce mi powiedzieć ten uścisk w brzuchu?
Przed czym mnie chce ochronić to uczucie rozsadzenia złością?
Czego ono się obawia że się stanie jeśli nie zaleje mnie teraz część walcząca, zagniewana, jeśli nie ulegnę, jeśli nie ucieknę..?
Gdyby to przekonanie/uczucie/impuls/obraz były komunikatami od części, to co ta część próbowałaby panu powiedzieć?
Praca ta polega na zgłębianiu obaw, lęków, które najczęściej są przeczuciem że „wydarzy się coś złego”. Wskutek poznawania naszych części, zaczynamy dostrzegać ich prawdziwą ochronną naturę. Stopniowo rodzi się w nas współczucie wobec swoich części, zaczynamy nawiązywać z nimi relację bardziej przypominającą już przyjaźń, która jest niezbędna w dążeniach do wyleczenia. Okazywanie sobie współczucia i troski, choć brzmi prosto jest bardzo trudne dla większości osób. Kiedy jednak zobaczymy nasz wstyd lub strach w postaci np. zalęknionej, zawstydzonej „stojącej przed nami” dziewczynki, wyobrazimy ją sobie i skupimy uwagę na dziecięcym cierpieniu, wówczas łatwiej obudzić w sobie prawdziwe uczucie empatii, troski i współczucia. Budowanie wewnętrznego zaufania i bezpiecznej więzi jest procesem który może zająć sporo czasu. Pragnienie zaufania często jest hamowane czujnością i oporem wynikającym z ukrytych wspomnień. Wygnane, wyobcowane części, niczym dawno zagubieni krewni od tej pory muszą być zapraszane do naszego życia, przygarniane przez nasze serce, umysł i ramiona tak długo, aż uwierzą że już nigdy więcej nie zapomnimy o nich i poczują się przy nas bezpiecznie. Wówczas, w stanie „czułej obecności” JA (czyli stanie świadomości ciepła, współczucia, ciekawości, optymizmu i bezwarunkowej akceptacji) możliwe będzie zaoferowanie im doświadczeń naprawczych. W efekcie osoby, które czuły się bierne, gorsze, niechciane i nieważne odzyskują sprawczość i kontrolę – mogą wziąć odpowiedzialność za siebie, za swoje części oraz za swoje życie.
Kończę z pytaniem skierowanym do siebie:
Za co mogłabym pokochać tę część, która mówi mi że nie umiem pisać? Tę która wprowadza panikę na myśl, że miałby ktoś to przeczytać, ocenić?
Na koniec przytoczę słowa Buddy, które zawarł dr Schwartz w swojej książce:
„Nie wierzcie w moc tradycji, nawet jeśli czci się je wszędzie od pokoleń. Nie wierzcie w nic tylko dlatego, że ludzi tak mówią. Nie wierzcie w moc legend z dawnych lat…Sprawdźcie sami i uwierzcie w to, co wypróbowaliście i co uznaliście za rozsądne.”
Autorka: Katarzyna Andrys
Bibliografia:
- Schwartz R. ,2017, System Wewnętrznej Rodziny, Warszawa
- Fisher J., 2019, Terapia osób które przetrwały traumy złożone, WUJ