W głowie się nie mieści! – Jak zrozumieć emocje dziecka i wspierać dziecko w ich przeżywaniu
Emocje są dla nas informacją o bieżących potrzebach – te zaś stanowią siłę napędową naszego życia. Chęć ich zaspokojenia stanowi motywację do podejmowania konkretnych działań i zachowania w określony sposób. Umiejętność radzenia sobie z emocjami, czyli działanie z ich uwzględnieniem, a nie tylko pod ich wpływem, jest znakiem dojrzałości. Aby ją osiągnąć, dziecku niezbędne są z jednej strony warunki biologiczne – dojrzałość układu nerwowego, z drugiej zaś wsparcie ze strony otoczenia oraz narzędzia, które będą wspomagały rozwój regulacji emocjonalnej.
Emocje jako informator
Odczuwanie emocji przyjemnych, takich jak m.in. radość, zadowolenie czy miłość jest wyrazem zaspokojenia naszych potrzeb. Emocje nieprzyjemne, jak na przykład złość, niepokój czy frustracja stanowią sygnał o niezaspokojeniu naszych potrzeb. Wszystkie emocje, bez względu na to, czy przyjemne, czy też nie, niewątpliwie wpływają na zachowanie, stanowiąc często jego fundament. A więc jeśli skupiamy się wyłącznie na tym, w jaki sposób dziecko się zachowuje, możemy utracić możliwość pełnego zrozumienia naszej pociechy oraz okazję do okazania jej wsparcia i pokazania, w jaki sposób może sobie z trudnymi sytuacjami radzić.
Niepożądane zachowanie dziecka najczęściej nie wynika z jego niewiedzy na temat tego, kiedy jego zachowanie jest krzywdzące dla innych czy niewłaściwe – zasady dotyczące zachowania wpajamy dzieciom od wczesnych lat życia. Niestosowanie się do nich jest wynikiem tego, że dziecko nie wie, w jaki inny sposób może się zachować, lub wie, ale pod wpływem silnych emocji nie jest w stanie sięgnąć po takie rozwiązanie – jeszcze 🙂
Uświadomienie sobie i dziecku, że trudne zachowania są sposobem na poradzenie sobie z wewnętrznymi przeżyciami oraz odkrycie ich źródła, ułatwi nam odkrycie alternatywnego rozwiązania.
Każde zachowanie człowieka skrywa pod sobą konkretną potrzebę. Same potrzeby są zawsze neutralne, podobnie jak emocje (przyjemne bądź nie, ale nie „dobre” czy „złe”), i nie są wymierzone w inną osobę. Co więcej – dzięki nim jesteśmy w pełni odczuwającymi istotami. Sprawa wygląda jednak nieco inaczej w przypadku zachowań wypływających z tych potrzeb i emocji, dlatego warto zajrzeć pod powierzchnię by odkryć, co kryje się w danej trudnej sytuacji. W ten sposób pomożemy dziecku zrozumieć, co się z nim dzieje i znaleźć rozwiązanie, które nie będzie raniące dla drugiej osoby.
Nie oznacza to braku reakcji na trudne zachowanie dziecka. Jeśli na przykład między rodzeństwem obecne jest napięcie, dochodzi do ataków słownych czy fizycznych, oczywiście trzeba interweniować, przytrzymując na przykład rękę dziecka, chcącego wyrządzić krzywdę. Należy jednak pamiętać, że podniesiona ręka jest sygnałem trudności, z jakimi zmaga się w danej chwili dziecko i tego, że potrzebuje ono pomocy – gdyby jej nie potrzebowało, nie odwołało by się do takiej formy rozwiązania konfliktu, jakim jest przemoc fizyczna.
Mózg za sterami
Trudne sytuacje to trudne emocje, zarówno dla dziecka, jak i dla rodzica. Aby ułatwić skuteczne działanie, jakim będzie danie dziecku narzędzia pomocnego w radzeniu sobie z emocjami, warto przyjrzeć się bliżej funkcjonowaniu ludzkiego mózgu.
Składa się on z trzech części: mózgu gadziego, ssaczego i racjonalnego. Mózg gadzi i mózg ssaczy stanowią niższe struktury i obejmują pień mózgu, móżdżek i układ limbiczny i odpowiadają za wrodzone reakcje (ucieczka, walka, zamrożenie), silne emocje oraz za podstawowe funkcje życiowe (oddychanie, trawienie, sen). Mózg racjonalny, czyli kora nowa to obszar umożliwiający nam planowanie, podejmowanie decyzji, regulację emocji, moralność, empatię czy wgląd w siebie.
Kluczem do dobrego samopoczucia jest integracja tych trzech struktur, tak by odbierać, dostrzegać i brać pod uwagę sygnały z ciała (pień mózgu) oraz silne emocje (układ limbiczny), jednocześnie regulując je przy pomocy racjonalnych strategii (kora nowa). Cała trudność polega na tym, że kiedy przychodzimy na świat mózg gadzi i ssaczy są wystarczająco wykształcone do pełnienia swoich funkcji, jednak kora nowa, czyli tzw. mózg racjonalny, potrzebuje czasu by w pełni się rozwinąć i wypełnić swe zadania (całkowita dojrzałość płatów przedczołowych osiągana jest ok. 25 roku życia).
A więc dzieciom niełatwo przychodzi zapanowanie nad swoim zachowaniem w trudnych sytuacjach nie z powodu złego wychowania czy chęci zrobienia nam na złość, ale ze względu na to, że struktury mózgowe pomagające hamować emocje i podejmować racjonalne decyzje nie są jeszcze dojrzałe. Nie oznacza to, że w obliczu trudnych zachowań dziecka możemy jedynie zacisnąć zęby i czekać, aż dorośnie. Oprócz omówionej wyżej biologicznej dojrzałości, dziecko potrzebuje praktyk z otoczenia, na których będzie się wzorowało oraz możliwości wykorzystania zewnętrznego mózgu racjonalnego, który – dopóki jego własny nie działa jeszcze tak, jak powinien – jest w nas, dorosłych.
A zatem?
Jakie więc płyną dla nas wnioski z tych informacji? Po pierwsze, zachowanie dziecka jest próbą poradzenia sobie z trudnymi emocjami, a nie przejawem braku szacunku czy empatii. Po drugie, dziecko potrzebuje wsparcia osoby dorosłej w przeżywaniu emocji. Odesłane do miejsca odosobnienia, nie jest w stanie przemyśleć swojego zachowania, jakbyśmy tego od niego oczekiwali, ponieważ jest wzburzone. Może jedynie wysnuć wniosek, że jego emocje nie są wygodne dla otoczenia i dopóki będzie je odczuwało, zostanie odrzucone przez otoczenie. To obecność dorosłego (zewnętrznego mózgu racjonalnego) pomoże mu wrócić do równowagi, przemyśleć i przeanalizować sytuację. Po trzecie, dziecko czasem potrafi zapanować nad swoim zachowaniem, a czasem nie – zupełnie jak dorosły. Po czwarte, w procesie nabywania dojrzałości emocjonalnej przez dziecko niezbędne jest dostrzeganie i nazywanie emocji. Zrozumienie i przyzwolenie na ich przeżywanie wspiera rozwój samoregulacji.
Przyzwolenie jako fundament wsparcia
Choćbyśmy znali i stosowali masę strategii wspierających dziecko w przeżywaniu emocji, żadna z nich nie okaże się skuteczna bez fundamentu, jakim jest pełna akceptacja przeżywanych emocji. Przyjęcie tezy, iż są one ważną i naturalną częścią naszego życia oraz że niedojrzały dziecięcy mózg ma trudność w regulowaniu ich, w związku z czym dziecko przejawia trudne zachowania, jest kluczowe. Jeśli celem stosowania wspierających strategii będzie usunięcie tego, z czym zmaga się dziecko, nie doświadczy ono rzeczywistego wsparcia z naszej strony. A więc nie jest to metoda, która w magiczny sposób sprawi, że dziecko przestanie odczuwać np. złość, czy frustrację. Nie chodzi o ochronę dziecka przed doświadczaniem emocji, lecz o pokazanie mu, że nie jest w tym doświadczeniu samo – że jesteśmy i pokażemy mu, jak może przetrwać szalejącą emocjonalną burzę. W tym momencie szczególnie ważne będzie zaprzyjaźnienie się ze swoimi emocjami (tu odsyłam do artykułów Agnieszki Mazurczak: część 1, część 2, część 3), bowiem jak pisał Jasper Juul:
„Dzieci nie robią tego, co im mówimy, dzieci robią to, co my robimy.”
Chodzi więc o to, by dziecko przez obserwację dorosłych postawionych w obliczu emocji, uczyło się, jak samo może uporać się z trudnościami w podobnych sytuacjach.
Jak więc wspierać dziecko w radzeniu sobie z emocjami?
Daniel Siegel i Tina Payne Bryson w swojej książce „Zintegrowany mózg – zintegrowane dziecko” opisują 12 strategii wspierających dziecko w obliczu trudnych sytuacji. Poniżej opiszę cztery z nich:
-
Łączność i przełączenie
Kiedy dziecko zmaga się z silnymi emocjami, dominuje prawa – niewerbalna, emocjonalna i intuicyjna półkula mózgu. Próba włączenia do pracy w takich chwilach lewej – logicznej, werbalnej, lubiącej porządek półkuli, najczęściej okazuje się bezskuteczna. Aby do niej trafić, pierwszym krokiem powinno być połączenie się z nią w jej sytuacji. Łączność oznacza więc odwołanie się do prawej półkuli, poprzez zrozumienie tego, co w danym momencie przeżywa dziecko. Nawiązujemy ją werbalne („Jesteś zła, ponieważ mieliśmy iść do zoo, ale z powodu awarii samochodu, nie możemy teraz tam dotrzeć”) i pozawerbalnie (poprzez dotyk, ton głosu, kontakt wzrokowy itd.). Ten etap powinien trwać tak długo, jak dziecko tego potrzebuje – a więc do czasu, kiedy się rozluźni, a emocje opadną. Wtedy możemy spróbować przełączenia, które jest odwołaniem się do półkuli lewej, poprzez logiczną rozmowę i racjonalne argumenty („Co ty na to, byśmy pojechali do Zoo autobusem jutro, jak tylko odstawimy auto do mechanika?”). Warto pamiętać, że celem tej strategii nie jest rozwiązanie sytuacji (dziecko nie musi wcale przystać na naszą propozycję), lecz stworzenie mu przestrzeni, w której będzie mogło bezpiecznie poradzić sobie z emocjami.
-
Nazwij, by poskromić
Jest to strategia, która podobnie jak poprzednia integruje działanie obu półkul. Nazwanie doświadczanych emocji nie tylko pomaga je uporządkować, nadać im sens i zrozumieć, ale także wycisza emocjonalną prawą półkulę, przez co ułatwia powrót do równowagi. Zmniejsza to cierpienie dziecka oraz daje możliwość bezpiecznego włączenia doświadczeń w swój osobisty bagaż. Bagatelizując to, co dla dziecka jest istotne (np. „Nie płacz, nic się nie stało”), nieświadomie możemy podważyć jego zaufanie do własnych odczuć i spostrzeżeń. Nie tylko może to sprawić, że emocje nie znikną, ale dodatkowo może wzbudzić w dziecku poczucie nieadekwatności („Dorosły mówi, że nie powinienem czuć tego, co czuję – więc ma rację, czuję źle”).
-
Zaangażuj górne piętro
Komunikaty takie jak np. „Uspokój się natychmiast!”, pobudzają do działania niższe struktury mózgu, przez co dzieci odbierają je jako zagrożenie i odpowiadają obroną lub atakiem. W komunikacji z dzieckiem w trudnych sytuacjach ważne jest odwoływanie się do tzw. „piętra”, czyli wyższych struktur – kory nowej. Sprzyja to zaangażowaniu racjonalnej części mózgu. A więc przeformułowanie wcześniejszych słów w komunikat o treści „Masz jakiś pomysł, jak to rozwiązać?” wesprze integrację mózgu, dzięki czemu dziecko skupi się na szukaniu rozwiązań i będzie miało okazję do podjęcia racjonalnej decyzji. W ten sposób pokażemy też dziecku, że trudności można pokonywać w sposób nienaruszających czyichś granic.
-
Rozładowanie przez ruch
Jest to zdecydowanie intuicyjna strategia. Kiedy rozzłoszczone dziecko biega wokół placu zabaw, ciało pomaga mu zintegrować umysł. Dzieje się tak, ponieważ stan fizyczny wpływa na stan emocjonalny. Warto więc wykorzystać ten zasób i w ten sposób wpływać na pojawiające się emocje. W trudnych sytuacjach zaprośmy dziecko do pajacyków, bitwy na poduszki czy wspólnych wygłupów. Pomoże to w rozładowaniu pojawiającego się napięcia, integracji mózgu – zwłaszcza, kiedy dziecko nie jest jeszcze gotowe na angażowanie „górnego piętra” – oraz w powrocie do równowagi. Przytoczone strategie to przykłady działań, pomagających dziecku zrozumieć to, co się z nim dzieje i budować fundamenty jego samodzielności. Nie są to działania, które wyciszą pojawiające się burze, ale stworzą dziecku przestrzeń do bezpiecznego przeżycia i rozładowania emocji. Pamiętajmy, że jakiekolwiek kroki podejmujemy w trudnych sytuacjach, warto towarzyszyć dziecku w pojawiających się emocjach i pomóc mu w ich regulacji, bez żądania, aby poradziło sobie z nimi samo.
Literatura:
- Małgorzata Musiał, „Dobra relacja. Skrzynka z narzędziami dla współczesnej rodziny”, Mamania 2017.
- Daniel J. Siegiel, Tina Payne Bryson, „Zintegrowany mózg – zintegrowane dziecko: 12 rewolucyjnych strategii kształtujących umysł twojego dziecka”, Rebis 2013.
Autor: psycholog Jagoda Jokś