Czy da się przeżyć życie bez cierpienia i dlaczego odpowiedź brzmi: nie?
Jeśli chcesz mieć Wartościowe Życie, przygotuj się na cierpienie – tak przekonują psychoterapeuci nurtu terapeutycznego Akceptacji i Zaangażowania (ACT)
To dość mocne słowa, nierzadko budzące wewnętrzny sprzeciw. Bo w końcu po to klient przychodzi do terapeuty, żeby on mu to cierpienie odebrał, a przynajmniej zmniejszył do minimum. A tu okazuje się, że człowiek może wybierać cierpienie, bo ono będzie przybliżać go do tego, co dla niego najważniejsze.
To, co najbardziej ważne, najbardziej boli.
Psychoterapeuci ACT zakładają, że to, co kieruje naszymi codziennymi wyborami i decyzjami, to nasze wartości, indywidualne i wyjątkowe dla każdego z nas. Ja porównuję je do drogowskazów– wskazują, którą drogę wybieramy, np. czy pójdziemy drogą wygody, uczciwości, lojalności, siły, przyjaźni? Każda z nich jest inna, każda jest dobra, jednak jak to w życiu bywa, każdy z nas potrzebuje czegoś innego, coś innego nas fascynuje. Niejednokrotnie jednak okazuje się, że droga, którą podążanie jest nam najbliższe i najbardziej nas pociąga, okazuje się wygodna, nierówna, z wieloma przeciwnościami losu. Czasami wiemy wcześniej, co nas na niej spotka, czasami okazuje się to w trakcie wędrówki. Jeśli na naszej drodze spotkamy drogowskaz, który pozwoli nam wrócić na łatwiejszą trasę, naturalne, że będziemy chcieli zmienić trasę i podążać nim – odwrócić się od cierpienia i wybrać to, co łatwiejsze, bo nie boli. Co stanie się wtedy, czy faktycznie nie będzie boleć?
Ból czysty i ból brudny
Ból, który powstaje w związku z wybieraniem swoich wartości i życiem zgodnie z nimi, w ACT nazywany jest bólem czystym, to właśnie razem z nim i dzięki niemu przybliżamy się do tego, co dla nas ważne. Jeśli natomiast oddalamy się od naszych wartości, pozbywamy się cierpienia, stabilizujemy się w poczuciu niemożności zmiany i usiłujemy trwać w tym, co – choć mniej satysfakcjonujące – jest znane i bezpieczne, doświadczamy tzw. brudnego bólu. Najczęściej to doświadczanie brudnego bólu skłania ludzi do szukania wsparcia i pomocy. I chociaż zamiast tego cierpienia terapeuta proponuje (choć może nie od razu wprost, bo przecież kto zgodzi się w ciemno od razu na to, żeby bolało bardziej?) większe cierpienie, to robi to tylko dlatego, że nam się ono opłaca. Bo tylko dzięki niemu doświadczymy ważnego, pełnego życia.
Jak wziąć cierpienie pod pachę i wędrować razem z nim, by było mniej niewygodne?
- Po pierwsze, jak do każdej trudnej trasy, tak i do tej trzeba się dobrze przygotować. Zbieraj swoje zasoby, czyli wszystko, co może być twoim wsparciem – pozytywne doświadczenia, wspierające myśli o sobie, osoby. Miej przekonanie, że choć nie będzie łatwo, dasz radę.
- Gdy już doświadczysz cierpienia – obserwuj je i zaakceptuj, że ono jest, ale z nim nie walcz. Nieprzyjemne emocje karmią się wtedy, gdy je atakujesz i wtedy rosną. Przyjmując postawę akceptacji wobec nich („To uczucie jest w porządku, mogę to czuć”), zmniejszysz ich intensywność.
- Obserwuj swoje ciało – najczęściej to ono pierwsze wysyła nam sygnał, że jest coś nie tak – a dopiero później my interpretujemy ten sygnał jako przejaw jakiejś emocji. Zauważaj, kiedy i gdzie kumuluje się napięcie i znajdź swój sposób na rozładowanie go. Może będziesz potrzebował aktywniejszych form ruchu, a może potrzeba ci będzie rozluźnienia w postaci relaksacji mięśni (np. formie progresywnej relaksacji mięśni, jogi, masażu).
- Oddech to najlepsze lekarstwo, bo zawsze mamy je przy sobie. W chwilach nagłego napięcia czy silnego stresu skupienie się na kilku głębokich i świadomych oddechach, nawet jeśli minimalnie, to z pewnością obniży napięcie i zdystansuje nas od problemu.
- Pamiętaj, że myśli to tylko myśli, nie jesteś nimi. Patrz NA myśli, a nie Z PERSPEKTYWY myśli. Naturalną rzeczą, jaką robi nam nasz umysł, to przygotowanie się na najgorszą wersję wydarzeń (a więc tworzenie czarnych i jeszcze czarniejszych scenariuszy). Robi to po to, by nas przygotować na najgorsze i nas ochronić. Nasz umysł widzi jednak tylko tę jedną perspektywą, z jakiego więc powodu to, co on nam podpowiada mamy uznawać za pewnik? Kwestionuj to, co on podpowiada, wybieraj sobie myśli (tak, możesz wybrać, jaką myśl chcesz mieć, a jaką odłożysz na bok jako niepotrzebną), które są dla ciebie adaptacyjne i wspierające.
- Bądź swoim dobrym kumplem. Zastanów się, jak zachowałbyś się wobec swojego przyjaciela, kiedy on byłby w swoim gorszym momencie. Najpewniej nie obwiniałbyś go za to, że znalazł się w trudnej sytuacji, tylko wspierałbyś go. Zamiast skupiać się na Krytyku, daj dojść do głosu swojemu Wewnętrznemu Przyjacielowi.
I na koniec – pamiętaj, dokąd idziesz i pamiętaj, że warto iść swoją drogą. Jak mawiał Rumpelstiltzkin w serialu „Dawno, dawno temu”, każda magia ma swoją cenę. Ale gdy już ją zapłacisz, doświadczysz magii dobrego życia, a co to będą za cuda!
Autorka: psycholog Maria Kiczka